Witajcie po urlopowej przerwie! Nie było mnie hohoooooo... a może dłużej ;-)
Dziś, po naładowaniu akumulatorów w Sielskiej Chacie, w doborowym towarzystwie Zu, Oleńki i innych Znakomitości, wracam do Was z nowym wpisem. Na relację z wypoczynku (wzorem roku ubiegłego) poświęcę osobny post, a dziś uraczę Was żelkowym bukietem. Bukiet poleciał do męża Zu - żelki miały być kwaśne, a barwy wyznaczył herb drużyny Śląsk Wrocław:
A tu obdarowany, nie do końca ujawniony ;-) Ale radość jest!
I tyle na dziś - krótko, bo próbuję się wygrzebać spod gór prania, jak to po urlopie ;-) A papierki i cukierki już mnie wołają...!
I tyle na dziś - krótko, bo próbuję się wygrzebać spod gór prania, jak to po urlopie ;-) A papierki i cukierki już mnie wołają...!
Ściskam!
Oj nie było koleżanki hohoooo...
OdpowiedzUsuńAle jaki kolorowy i radosny come back!
Pozdrawiam :).
a jaki kwaśny!!! DZIĘKUJEEEMYYY! :)
OdpowiedzUsuńŚwietny bukiecik... i na pewno smaczny!! :)
OdpowiedzUsuńmmmm, te kwaśne podane w tak słodki sposób muszą być przepyszne.
OdpowiedzUsuńhttp://szydelkowe-chwile.pl