sobota, 30 kwietnia 2011

POD NAPIĘCIEM

Tak nazwała Jaga mój pierwszy bukiet tego typu. Sama na to nie wpadłam ;-) Jeszcze raz dzięki, Jaguś! Autorka tej (idealnej!) nazwy ma inne świetne pomysły, które możecie obejrzeć sobie o tu --> klik
Przyszło mi się znów zmierzyć z podobnym bukietem - tym razem na zamówienie drugiej mamy, czyli mamy mojego męża. Co ciekawe, bukiet przeznaczony również dla Józefa, tyle że na urodziny. Różnica jest jeszcze taka, że teraz byłam przygotowana - i to jak! Po ostatniej wyprawie na giełdę kwiatową miałam odpowiednie materiały. Zatem ani mnie głowa nie rozbolała, ani nie miałam problemu z lubieniem czy nielubieniem pewnego kraju ;-) Po prostu usiadłam, pobawiłam się przez chwilę - i zrobiłam. Efekt? Zobaczcie:




A od jutra znowu wracam do majowego tematu nr 1 czyli do pierwszych komunii. 
Ach, no i jutro wyniki mojego candy! Szepnę Wam tylko, że przygotowałam pewną niespodziankę... ale póki co ciiiiii... sza.

piątek, 29 kwietnia 2011

KOMUNIJNIE I NIE

Mam na koncie kilka nowych rzeczy, które mogę zaliczyć do udanych. A mówiąc ściślej to: a) bukiet na Pierwszą Komunię Świętą, b) pierwszą wysyłkę moich słodkich bukietów i c) pierwszy test na ich wytrzymałość jeśli chodzi o pocztę. Jak dostałam informację, że bukiety dotarły, że bez szwanku i że się podobają - to podskoczyłam sobie kilka razy z radości krzycząc "yes, yes, yes! doszły, doszły, doszły całe!" Oczywiście moja Małgosia najpierw popatrzyła na mnie jak na UFO, po czym z sobie właściwym zapałem dołączyła do skaczącej mamy, więc podskoki przerodziły się w szalony taniec radości :-) Jak niewiele potrzeba człowiekowi do szczęścia...

Bukiet, o którym będzie tu mowa, jest dowodem, że najlepiej działa poczta pantoflowa. Fachowo się to chyba marketing szeptany nazywa, czy cóś takiego, ale mniejsza o to. Tutaj akurat szept zastąpił e-mail, ale skutek odniósł. Jedna pani drugiej pani... i kontakt.
Okazało się, że mam zrobić bukiet (z żelków!) na Pierwszą Komunię dla dziewczynki. Ale ponieważ "komunistka" ma młodszą siostrę, to jeszcze drugi, mniejszy nieco - żeby nie było płaczu. To do dzieła :-)
Z komunią dziewczynki, oprócz tych oczywistych motywów, jak kielich, hostia, winogrona, czy chleb, kojarzy mi się wianuszek z białych kwiatków - i pociągnęłam temat w tym kierunku. A tutaj efekt tego pociągnięcia:







A teraz bukiet nie-komunijny. Aczkolwiek też z żelków. Ale różowy. Różowy do granic możliwości :-)





Jestem prawie pewna, że kwiatki spodobają się dziewczynkom. Powiem nieskromnie, że jestem zadowolona z efektu :-) 


I trochę prywaty na koniec. Po pierwsze - uwielbiam czytać Wasze komentarze. Bardzo Wam za nie dziękuję i... nieśmiało proszę o jeszcze :-) A po drugie - wczoraj dostałam przepiękny prezent, "od zajączka" w osobie mojej prywatnej przyjaciółki. No i muszę, po prostu MUSZĘ się Wam pochwalić. Nie znam osoby, która je zrobiła, ale to jest małe arcydzieło.




 Buziole ogromniole!

czwartek, 28 kwietnia 2011

DLA TATY

Pisałam, jakie to fajne, gdy mamy słodzą bukietami dorosłym dzieciom. A dzisiaj powiem Wam, że chyba jeszcze milej, gdy dorosłe dzieci osładzają życie swoim Rodzicom. Dzisiaj przykład właśnie tej drugiej sytuacji. Bukiet miał być z pralinek z nadzieniem "dla dorosłych" - są więc baryłki, wiśnie w likierze i trufle. Jest z czerwienią - ale uważam, że córka tacie może spokojnie "zaserwować" taki bukiet. Sama jestem "córeczką tatusia", więc wiem co mówię ;-) Miałam też okazję pokombinować z drucikiem i kryształkami, bo mi pasowały do koncepcji. A wyszło tak:



Pozdrawiam, życzę miłego dnia i pędzę korzystać z pogody z moją Małgorzatką :O)

środa, 27 kwietnia 2011

DLA SYNA

Nie mojego oczywiście, bo takowego nie posiadam ;-) Ale to będzie właśnie słodki bukiet żelkowy dla syna od mamy. Syn już malutki nie jest, ale jak kiedyś powiedziałam w podobnej sytuacji - to miłe, że mamy chcą podarować trochę słodyczy swoim dorosłym latoroślom. Znalazłam bardzo fajne żelki - w kształcie samochodów - i postanowiłam w tych "kwiatkach" wykorzystać.



A tak wygląda bukiet w całości:





Miłego popołudnia Wam życzę. U nas słonecznie, więc wyganiam zaraz moje Szanowne Towarzystwo na spacer ;-) 

poniedziałek, 25 kwietnia 2011

KOLEJNE SŁODKIE BUKIETY

I to nie jedyne, bo już wiem, że szykują się zamówienia na następne. Mnie oczywiście bardzo to cieszy. Zresztą dobiega końca moje candy, więc i tu będzie bukiet ze słodyczy, tylko jeszcze nie wiem z jakich :-)
Dziś bukiety jubileuszowe. Pierwszy z nich to bukiet z okazji jubileuszu przyjścia na świat czyli urodzinowy. Zrobiłam go dla mojego Szwagra. Życzyliśmy mu, żeby miał życie mocne, słodkie i kolorowe - takie jak bukiet, który mu wręczaliśmy.






Drugi bukiet powstał z powodu bardzo pięknego jubileuszu. Z okazji Koralowych Godów czyli 35 lat małżeństwa moich Teściów. Jest czekoladowo - złoty, z koralową różą. Kiedyś zastanawiałam się nad motywem Yin - Yang w bukiecie - no i nadarzyła się idealna okazja. Pięknie mi się ten symbol wkomponował, bo moi Teściowie to idealny przykład jego znaczenia. Dwie kompletnie różne osoby, które tak wspaniale się uzupełniają i równoważą. Podziwiać i zazdrościć, ot co.




A niebawem pokażę bukiet z okazji I Komunii Świętej i w związku z tym mam małą tremę, bo pierwszy raz powierzę moje dzieło poczcie. Mam nadzieję, że dotrze bez szwanku ;-)

niedziela, 24 kwietnia 2011

ROZKICANE TOWARZYSTWO

I mamy Alleluja! Witam nowych "Podglądaczy" w moich skromnych, ale gościnnych progach :-) Dziękuję za przemiłe życzenia dla mnie i rodzinki, zostawiane w komentarzach, wysyłanych via e-mail. Nie spodziewałam się takiego odzewu, więc tym bardziej pozytywnie mnie to nakręciło :-) A teraz do sedna czyli kicania.
Moje dziewczyny z samego rana rzuciły się "kicająco" do poszukiwań "zajączkowych" prezentów. Wiem też, że pewien młody Gentleman z rodzinki wstał dzisiaj baaarrrdzo wcześnie w tym samym celu. Prezenty oczywiście zostały odnalezione. Napiszę tylko o tych zrobionych przeze mnie. 

Jakiś czas temu stworzyłam pieluszkowo - rajstopkowego zajączka. I zastanawiałam się wtedy nad stworzeniem podobnych "kicusiów" dla moich małych kobietek w związku ze świętami. Te zające powstały. A ponieważ mam jeszcze dwójkę dzieci do obdarowywania (owego wspomnianego Gentlemana oraz jego Siostrzyczkę czyli moją chrześnicę), to zające powstały w liczbie sztuk: cztery. Po koniecznych modyfikacjach, mających na celu dostosowanie się do potrzeb, wieku i zainteresowań, mamy co następuje:

Zajączek nr 1 - słodziutka, różowiutka dziewczynka dla mojej chrześnicy. Jest tu maskotka, ale taka "zamiast pieluszki" czyli sama główka z doszytym kawałkiem szmatki. Jest urocza biała bluzeczka z szyfonowymi różami. Są skarpetki, które tworzą przednie łapki. Oraz kapelusik, który jest siedziskiem zajączka.




Zajączek nr 2 - starszy brat zajączka nr 1. Zając pirat, bo Gentleman, do którego "kicek" powędrował pasjonuje się piratami przez więcej niż połowę swojego życia. "Numer 2" powstał z bielizny - chłopięcych slipek z marynistycznymi motywami i skarpetek, wśród których jedna para jest w czaszki (!) Pirat - zawadiaka kryje w sobie niespodziankę, a w zasadzie dwie niespodzianki. A uściślając jeszcze bardziej: dwa jajka - niespodzianki :-) No i jak na pirata przystało - jest przepaska na oku.




A tu rodzeństwo razem:




Zające nr 3 i nr 4 są prawie identyczne. Różnią się jedynie kolorem, ale każdy kto ma więcej niż jedno dziecko wie, że trzeba trzymać równowagę, żeby nie było kłótni. Zresztą moje córy też są do siebie bardzo podobne, dlaczego miałabym robić odstępstwo u zajęcy? W przypadku tych zajączków pokierowała mną potrzeba. Bo córki nie posiadały bidonów na rodzinne wyjazdy - weekendowe i nie tylko. Bidony zakupiłam i stały się tułowiem kicającego rodzeństwa. Głowy powstały z ręczniczków do rąk. Łapki ze skarpetek. Od razu przepraszam za jakość zdjęcia, bo robione było ciemną nocą, a rano już nie zdążyłam zrobić fotki, z prostego powodu: zające szybko zostały rozłożone na czynniki pierwsze... A wyglądały tak:



Jutro znowu rozjazdy i zjazdy rodzinne. A potem trzeba odpocząć po świętach. I wrócić do normalnego, codziennego rytmu. I (jak dla mnie) błogosławionej rutyny.

środa, 20 kwietnia 2011

PRZED TRIDUUM

Kochane, kochani.
Jutro zaczyna się Triduum paschalne, więc będę bardziej podróżować wgłąb siebie i zatrzymam się jak co roku nad Tajemnicą. Wybaczcie zatem, jeśli trochę pomilczę. W całym moim gadulstwie - jest to rzecz jak najbardziej wskazana. Już dzisiaj chcę się z Wami podzielić fragmentem jednego z moich ulubionych wierszy - napisanym przez księdza Twardowskiego. Chcę się z Wami podzielić jajkiem. I życzeniami.




"nie umiem być srebrnym aniołem... ni gorejącym Krzakiem...
tyle Zmartwychwstań już przeszło a serce mam byle jakie...
tyle procesji z dzwonami... tyle już alleluja...
a moja świętość dziurawa na ćwiartce włoska się buja...
wiatr gra mi na kościach mych psalmy jak na koślawej fujarce
żeby choć Papież spojrzał na mnie przez białe swe palce...
żeby choć Matka Boska przez chmur zbite wciąż deski
uśmiech mi Swój zesłała jak ptaszka we mgle niebieskiej...
i wiem gdy łzę swoją trzymam jak złoty kamyk z procy
zrozumie mnie mały Baranek w najcichszej Wielkiej Nocy...
pyszczek położy na ręku sumienia wywróci podszewkę...
serca mojego ocali czerwoną chorągiewkę."


Niech te Święta przyniosą Wam nadzieję z faktu, że każda ciemność się kiedyś kończy, że każde zło zostanie pokonane. Niech to będzie czas dzielenia się miłością jak święconką i wiarą jak chlebem - radosnego świętowania w gronie rodziny i przyjaciół - Wesołego Alleluja!

wtorek, 19 kwietnia 2011

KWIATUSZKI NA POGADUSZKI

O facetach. O dzieciach. O pracy. O "po pracy". O wkurzających ludziach. O pozytywnych zaskoczeniach. O nowych odkryciach. O marzeniach. O wszystkim i niczym. Pogaduchy nasze babskie. A żeby w gardle nie zasychało przyda się coś do picia - na przykład herbata. 

Wspólnie z moją Psiapsiółą jesteśmy maniaczkami tego napoju. A ona dodatkowo (jak wspomniałam wczoraj) uwielbia motyw lawendy. A zatem rację miała Alexls (Alusiu, wyczułaś mnie, Kochana, bezbłędnie!) i Pappu (brawo!) - bo jest to bukiet - i kubeczek jest, i łyżeczka porcelanowa do niego, i herbata (a herbata nie jest taka zwykła, o czym za chwilę). Jest jeszcze cukier w postaci cudownych "magicznych różdżek" w kolorach lodowej bieli i złotego karmelu. Wszystko mieści się pomiędzy gałązkami lawendy i w kubeczku (z lawendą, a jakże!) pełniącym rolę wazonika. 





Teraz trochę o samej herbacie. Jakiś czas temu zobaczyłam w programie u pana Wojtka Cejrowskiego dziw nad dziwy - mianowicie herbatę kwitnącą. Nie, nie kwitnący krzew herbaciany - ale herbatę, która "rozkwita" po zaparzeniu. Dla mnie to po prostu magia - niepozorna kuleczka czy "serduszko" po zalaniu gorącą wodą "ożywa". 


zdjęcie jest stąd
Jak zobaczyłam te czary, to wiedziałam od razu, że muszę je znaleźć. I znalazłam - w sklepie przemiłego pana Mariusza, dzięki którego uprzejmości zamieszczam poniższe zdjęcia (a tu macie dostęp do jego sklepu klik i strony w serwisie aukcyjnym klik).

zdjęcie jest stąd
A ten zapach, mmmmmm... Jak popakowałam kuleczki jako kwiatki, to palce długo potem pachniały mi jaśminem, ach... Podobnie zapach unosi się przy parzeniu, bo oczywiście nie byłabym sobą, gdybym sama nie spróbowała :-) No musiałam po prostu!

I ot, cała historia. A tu jeszcze "na deser" moja Psiapsióła odkrywająca prezent :-)

poniedziałek, 18 kwietnia 2011

DELIKATNA ZAPOWIEDŹ

Jutro urodziny mojej Psiapsióły. Nie powiem Wam które, bo się na mnie obrazi ;-) Zresztą to nieważne. Dzisiaj doknułam dla niej prezent i moim zdaniem nieźle wyszło. Powiem Wam tylko, że motywem przewodnim jest lawenda - bo moja kwiatowa Kasiula szczególnie upodobała sobie lawendowe wzorki i ozdobione lawendą różne przydasie. Podarunek składa się z dwóch części, które nie mniej tworzą udany związek. Dzisiaj za wiele nie mogę pokazać, bo Ona oczywiście zagląda do Zakątka i najpewniej zajrzy tutaj również jutro rano - a prezent dostanie po południu... Zatem - tylko dwie fragmentaryczne fotografie, które na dodatek są rozmazane. 
A może ktoś pokusi się o próbę zgadnięcia, co wymyśliłam? Rozwiązanie zagadki już jutro :-)



sobota, 16 kwietnia 2011

KO KO KO, JAJKO

Za tydzień już Wielka Sobota, dookoła świątecznie i jajecznie. U mojej Oli w przedszkolu zbiórka wydmuszek :-) Naturalną koleją rzeczy było to, że i ja w moim "pieluchowie" pomyślałam o jajkach. Z radością odkryłam, że wśród wzorków na pieluszkach przyczaił się mały kurczaczek. Pożyczyłam od moich dziewczyn dużego kuraka do zdjęcia i oto, co wyszło:



Mam nadzieję, że choć trochę przypomina to połówkę jajka, z którego nieśmiało wygląda kurczątko... ;-)



A tu się Wam pochwalę i pokażę przedszkolne wielkanocne prace mojej córci, bo dumnam niesamowicie ;-)

piątek, 15 kwietnia 2011

SŁODKIEGO MIŁEGO ŻYCIA

Dzisiaj króciutko. Prezentuję Wam kolejny słodki bukiet z żelków. Tym razem od mamy dla synka. Takiego już trochę dużego synka, bo kończy lat dziewiętnaście... ;-) Ale cieszy mnie, że mamy chcą osłodzić życie swoim dorosłym dzieciom. To miłe!



A następne słodkie bukiety wkrótce, bo już mam sygnały o nich. 
Dziękuję za wszystkie miłe słowa. Życzę Wam słodkiego weekendu :-)

czwartek, 14 kwietnia 2011

TORT NA CHRZEST ŚWIĘTY

To niesamowite, jak odnawiają się stare kontakty dzięki mojemu blogowi. Odezwał się do mnie "kumpel z podwórka" - popytał, popytał i na koniec odesłał mnie do "lepszej połowy" czyli do swojej żony. A chodziło o to, że "lepsza połowa" mojego kolegi zostanie niebawem matką chrzestną dla małej dziewczynki i chciała prezent na tą okazję. 
Dla mnie to wciąż świeża historia z racji niedawnego chrztu w mojej rodzinie, więc tym bardziej ochoczo przystąpiłam do pracy. Podobieństwa na tym się nie kończą. Podobnie jak u mnie będą miały swój udział w historii i złote butki, i skarpetkowe różyczki. Z tym, że zamiast bukietu (o moim możecie przeczytać tutaj) miał być pieluszkowy tort. 


Tort się "piekł" etapami, a moja "pieluszkowa cukiernia" pracowała pełną parą (z przerwami wywołanymi przez Małgorzatkę). Najpierw powstało samo "ciasto" (nawet używałam w tym celu tortownicy...), po czym zrobiłam coś w rodzaju talerza z serwetką pod tort. I czekałam aż listonosz dostarczy buciki. Gdy już je miałam, przyszła pora na warstwę "polewy" w postaci wstążek z organzy i satyny. Następnie dekoracje - kokardki, różyczki, złote stópki, gołębica. I zwieńczenie tortu - czyli złote balerinki, oczywiście z odpowiednim grawerunkiem na podeszwach. Do zdjęć ustawiłam całość na paterze - i muszę przyznać, że wygląda smakowicie a jestem zadowolona z efektu. Ciekawa jestem, co Wy myślicie o moim "wypieku"?  :-)




środa, 13 kwietnia 2011

MISIE MARZĄ MI SIĘ

Bardzo dziękuję za wszystkie odwiedziny i pozostawione notki :-) Witam serdecznie nowych "Podglądaczy". I przypominam o moim słodkim rozdawaniu

A teraz do misiów.
Marta złapała mnie telefonem u krawca. Akurat byłam w trakcie mierzenia spódnicy, którą zostawiałam do przeróbki... Więc z panią u boku, szpilkami powtykanymi tu i ówdzie oraz z niecierpliwiącą się Małgorzatką - przeprowadziłam rozmowę dotyczącą kolejnego słodkiego bukietu. Podobnie jak ciasteczkowe potworki ma powędrować do dwuletniego chłopca. A cały jest "misiowy". Tak MI SIĘ tym razem wyMIŚliło ;-) Mogłam też z wielką radością wykorzystać mój nowy nabytek w postaci barrrrdzo intensywnie niebieskiej krepiny. I nakleić (też świeżo kupione) filcowe koniczynki. A w całości wygląda tak:





I jeszcze nawiązujący do tematu napis:



Wydaje MI SIĘ, że Mały Solenizant ucieszy się z takich "kwiatków".

wtorek, 12 kwietnia 2011

PALMA

Dzisiaj kupiłam dwie małe palemki dla moich Urwipołciów - z myślą o zbliżającej się Palmowej Niedzieli. A potem sobie coś przypomniałam. Przyszło mi do głowy, że w zakamarkach moich zdjęć sprzed "epoki bloga", mam jeszcze coś pieluszkowego, czego do tej pory Wam nie pokazałam. A mianowicie właśnie palmę, ale taką z tropików. Z żółtym "piaskiem" wokoło i z wesołą małpką. Postanowiłam ją odkurzyć i ujawnić. Może się Wam posnują myśli o wakacjach... ;-)



Teraz pewnie dopracowałabym szczegóły - popracowałabym nad tym, by pień wyglądał bardziej realistycznie, nad wyspowymi dodatkami na przykład krabem - myjką, jakąś gumową rozgwiazdą czy zabawkowym żółwikiem do kąpieli, takich jak te:



Jednak wtedy chodziło mi raczej o przetestowanie czy mój zamysł jest słuszny i czy się da. No więc da się :-) Może kiedyś będę mieć jeszcze okazję dopracowania projektu specjalnie dla kogoś....

poniedziałek, 11 kwietnia 2011

NIEDZIELNA WYPRAWA

Witajcie w nowym tygodniu.

Pieniądze szczęścia nie dają - dopiero zakupy... ;-) 
Wczorajsze wczesne wstanie z łóżka i eskapada na giełdę kwiatową bardzo się opłaciły. Pojechałyśmy babską ekipą (kocham takie wypady!) i wszystkie coś upolowałyśmy. Ja kupiłam dużo nowych "zabawek" i znowu będę mogła tworzyć bukiety w różnych wariantach. I to bardziej zróżnicowanych kolorystycznie. Tym razem sobie naprawdę nie żałowałam. Do tego stopnia, że musiałam się zapożyczyć u mojej Kasiuli. Mam krepinę chyba w każdym możliwym kolorze - to znaczy w prawie każdym, którego nie miałam albo mi się kończył. To szaleństwo skończyło się żartami dziewczyn: "Ewa zobacz, jeszcze takiej nie masz" - a ja już miałam całą wielką reklamówkę tych krepin. I trochę siatek florystycznych, i trochę organzy, i trochę wstążek... I sporo rzeczy do naklejania. I kolejne sizalowe rożki. Sztuczne "badylki" z listkami do moich skarpetkowych róż. I jedno z ważniejszych - udało mi się doknuć to, co zaplanowałam (na pewno Wasze kciuki też pomogły) i kupiłam rzecz do prezentu dla mojej Psiapsióły. Babeczka, u której robiłam ten zakup, widziała te moje podchody i pękała ze śmiechu. Ale pomagała jak umiała. Ech, szał ciał ;-)

Dopiero jak wróciliśmy z niedzielnego obiadku u moich rodziców, jak położyliśmy nasze Gwiazdy spać - to mogłam na spokojnie przejrzeć zawartość moich toreb. Dużo tego. Marzy mi się pokój, taki tylko mój - żebym mogła sobie urządzić coś w rodzaju pracowni. No może kiedyś... Ale póki co - popatrzcie jakie mam skarby :-)

sobota, 9 kwietnia 2011

SŁODKIE URODZINY

Impreza już w toku, liczę, że "kwiatki" trafiły do adresatów, a zatem ujawniam ostatnie trzymane w tajemnicy słodkie bukiety. Oba pojawiły się na banerku mojego candy, ale liczę na to, że dwójka solenizantów się nie zorientowała ;-) Oba są urodzinowe. Różną się tylko "płcią" (o ile bukiet może takową posiadać w ogóle). 
Zaczynam od damskiego. Znowu moje najulubieńsze białe kuleczki... Na tworzenie bukietu się przygotowałam - miałam swój zapas - ale na pisanie o bukiecie już nie... i jakże mi się teraz nasila praca ślinianek, buu. No ale daremne żale - się pójdzie do sklepu i się nabędzie drogą kupna. A teraz koniec przynudzania - czas na fotki.




I pod innym kątem:



I bukiet męski, bardzo kolorowy i radosny. Na dobrą sprawę odpowiedni dla każdego łasucha, niezależnie od płci. A prezentuje się tak:



I z innego punktu widzenia:




I tyle słodyczy na dzisiaj. Jutro z samego ranka jadę sobie na giełdę florystyczną uzupełnić swoje skarby i "zabawki", poszukać inspiracji, wiosny i dekoracji świątecznych. Planuję też zakup części prezentu dla mojej serdecznej Psiapsióły, której urodziny zbliżają się wielkimi krokami (19 kwietnia!) - a zadanie to będzie wielce utrudnione, bo Psiapsióła jedzie razem ze mną... No, ale sobie stopniowo knuję, dokładam elementy układanki i jakem ja - już ja coś uknuję ;-) Sprawozdanie z knucia zdam po urodzinach mojej kwiatowej Kasiuli. Życzcie mi powodzenia i trzymajcie kciuki. Żeby się uknuło :-)


P.S. Taki prezent po dniu pełnym chmur zobaczyłam wtedy, kiedy już dodałam ten wpis - no i musiałam koniecznie się z Wami podzielić :-)



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...