Już w piątek urodziny mojej młodszej córeczki, więc nic dziwnego, że moje myśli kręcą się wokół tego tematu z uporem natrętnej muchy. Wszystko nasuwa mi skojarzenia z tortami, prezentami, przyjęciami...
Jako że najlepszym lekarstwem na nadmiar myśli jest działanie, poddałam się temu nastrojowi. A ponieważ tworzę sobie różne rzeczy z pieluszek - więc tort (bo o nim jest mowa) też jest pieluszkowy. Co prawda nie jest to zbyt odkrywcze - zewsząd pojawiają się podobne twory - jednak postanowiłam pochwalić się, że ja TEŻ potrafię ;-)
Oczywiście praktycznie wszystko z tego tortu "użytkowe". Wyjątkiem są różane listki i ozdobne wstążki. Cała reszta to pieluszki, ubranka, "Puchatkowy" gryzaczek i komplecik do czesania delikatnych niemowlęcych włosków. Myślę, że udało się smakowicie :-)
A udało się, udało :) Ewa jest czym oczy nacieszyć !!
OdpowiedzUsuń